Jak pracuję

  • fot. 1.
    fot. 1.
  • fot. 2.
    fot. 2.
  • fot. 3.
    fot. 3.
  • fot. 4.
    fot. 4.
  • fot. 5.
    fot. 5.
  • fot. 6.
    fot. 6.
  • fot. 7.
    fot. 7.
  • fot. 8.
    fot. 8.
  • fot. 9.
    fot. 9.
  • fot. 10.
    fot. 10.
  • fot. 11.
    fot. 11.
  • fot. 12.
    fot. 12.
  • fot. 13.
    fot. 13.
  • fot. 14.
    fot. 14.
  • fot. 15.
    fot. 15.

     Moje gliniane prace inspirowane są przede wszystkim tymi, które wykonywali ludzie 4000 lat temu i dawniej, a do naszych czasów przechowała je ziemia i dziś na nowo odkrywa ich surowe piękno.

    Najlepszym do ich kształtowania narzędziem są same dłonie, dlatego wykonuję je, lepiąc z wałeczków, wygniatając z bryły, klejąc z plastrów i łącząc te techniki, nieskromnie przy tym myśląc, że to wytwory mojej wyobraźni, a nie plagiat zapamiętanych barw i kształtów. Nie stosuję gotowych form ani koła garnacarskiego.

   Jedną z dominujących przyczyn, jakie sprawiają, że wciąż kontynuuję swoją pasję jest fascynująca nieprzewidywalność zachowania gliny. Często gotowa praca może bardzo odbiegać od pierwotnego projektu i być porażką, najczęściej jednak finalny efekt okazuje się być od niego zdecydowanie ciekawszy.

    Wypał odbywa się najczęściej w atmosferze utleniającej w piecu elektrycznym w temperaturze ok.1020 °C, najczęściej dwukrotnie a nawet czterokrotnie, co umożliwia uzyskanie niemal czarnej barwy niektórych rodzajów gliny.

   Jednym z wypałów, ale zawsze ostatnim, może być wypał w atmosferze beztlenowej, tzw. wypał raku, poprzez który uzyskuje się nieprzewidywalne, popękane, piękne efekty barw szkliwa, imitującze niekiedy archeologiczne znaleziska.

  Większe prace wykonuję etapami, nawet przez kilka tygodni i dłużej, odczekując po każdym z etapów na podeschnięcie (zdębienie) gliny, aż uzyska wystarczającą wytrzymałość do utrzymania ciężaru następnej warstwy.

   Proszę spojrzeć powyżej na dzban (fot.1.) - jego barwa to efekt wypału raku, powstały w wyniku szoku termicznego, następny dzban (fot.2.) to wynik wypału w zwykłym piecu, a ciemną barwę naczynia w formie głowy (fot.3.)  uzyskałam przez czterokrotny wypał bez jakiegokolwiek szkliwienia.

    Druga ciemna głowa (fot.4.) to jeszcze niedokończona praca z surowej, miękkiej gliny, którą na koniec dnia formowania tak starannie zabezpieczyłam wilgotnym materiałem przed zbyt szybkim wysychaniem, że gdy po paru dniach wróciłam do kontynuacji, zastałam bezkształtny placek na podłodze... praca osunęła się i runęła pod własnym ciężarem spowodowanym zbyt dużym przemoczeniem masy.

    Ostatni ciąg fotografii to niektóre z etapów powstawania większej formy - walca wbudowanego w kulę, której już po ukształtowaniu paru początkowych warstw nie byłam w stanie przemieścić z powodu jej ciężaru.